Aż czy tylko? Ok. 80% szkół podstawowych złożyło wniosek o dofinansowanie zakupu książek w ramach programu Książki naszych marzeń

20.07.2015

Jak informuje MEN,  prawie 10 tys. szkół podstawowych dołączyło do programu „Książki naszych marzeń”, który umożliwia pozyskanie – w zależności od wielkości szkoły - od 1000 do 2170 zł (plus 20% wkładu własnego samorządu) na zakup książek.

To pierwszy taki program adresowany do bibliotek szkolnych.
Według danych SIO szkół podstawowych jest ok. 12,4 tys. Czyli mniej więcej co piata szkoła podstawowa nie zdecydowała się na aplikowanie do programu. Jakie mogą być powody?

 Wydaje się, że przede wszystkim:

- Brak bibliotek w niektórych szkołach. Trudno oczekiwać, że szkoła, w której w ogóle nie ma biblioteki, będzie starała się o pozyskanie pieniędzy na zakup książek do biblioteki. Wg. badań Biblioteki Narodowej „Biblioteki w Polsce. Stan na 2012 r.” (s.32) w r. 2012  takich szkół podstawowych było w Polsce 697  (5,2% ogółu). Ile jest obecnie?  – nie wiadomo. Szkoła publiczna co prawda ma prawny obowiązek prowadzenia biblioteki szkolnej, ale MEN z jednej strony wyraża troskę o rozwój czytelnictwa (i słusznie), ale z drugiej - przymyka oko na ewidentne łamanie prawa w tym względzie.   

- Zbyt rozbudowane wymagania związane z aplikacją do programu „Książki naszych marzeń”. MEN postawiło przed szkołami, chcącymi przystąpić do programu, liczne zadania, które niekiedy wydają się być zbyt wygórowanie, a nawet nieco oderwane od szkolnych realiów. Kilka uwag na ten temat przedstawiliśmy tu.

- Skąpstwo organów prowadzących szkoły (głównie samorządy). Warunkiem uzyskania przez szkołę dotacji z programu był tzw. wkład własny samorządu w wysokości 20%.  Trudno byłoby to zrozumieć, ale być może niektóre samorządy (zwłaszcza tzw. „niepoczytalne”) uznały, że 400-procentowy „zarobek” jest zbyt niski, by wydać pieniądze na zakup książek dla „swoich” dzieci.