Czy biblioteki szkolne faktycznie są skazane? Przeczytaj artykuł - Dziennik Gazeta Prawna z 6.11.2014

07.11.2014

Zainteresowanie książkami miał zwiększyć Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa. W latach 2014-2020 pilotujące go Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wyda na ten cel miliard złotych. Tylko do końca tego roku 30 mln zł ma trafić do bibliotek publicznych. 3,5 mln zł mają natomiast otrzymać czasopisma literackie. W programie nie uwzględniono jednak żadnych pieniędzy dla księgozbiorów szkolnych - pisze Anna Wittenberg.  

http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/833800,biblioteki-w-szkolach-skazane-na-smierc.html

Pełny tekst artykułu (dzięki uprzejmości Autorki i gazety Dziennik Gazeta Prawna)

Książkowe błędy MEN

Ubywa bibliotek szkolnych. Tymczasem z miliarda złotych przeznaczonego na promocję czytelnictwa do 2020 miały one nie dostać ani złotówki. Po protestach resort edukacji negocjuje zmiany.

Anna Wittenberg
anna.wittenberg@infor.pl

Między 2010 a 2012 rokiem średnia powierzchnia szkolnej wypożyczalni zmniejszyła się o 1,5 metra kwadratowego. Ponad 7 proc. szkół dla młodzieży nie ma jej w ogóle, łącznie kształcą one 153 tys. uczniów. Najgorzej jest na wsiach – wynika z danych Biblioteki Narodowej. Tymczasem to właśnie szkoła jest głównym źródłem książek dla młodzieży. Jak pokazuje najnowszy raport Instytutu Badań Edukacyjnych dotyczący czytelnictwa , jeśli dziecko nie znajdzie interesujących pozycji w szkole, z dużym prawdopodobieństwem przestanie sięgać po nie w ogóle. W trakcie trzech lat gimnazjum, odsetek nieczytających wzrasta z 5 do 14 proc. A im dalej, tym gorzej - 61 proc. dorosłych nie sięgnęło po żadną książkę w ubiegłym roku.

Zainteresowanie książkami miał zwiększyć Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa. W latach 2014-2020 pilotujące go Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wyda na ten cel miliard złotych. Tylko do końca tego roku 30 mln zł ma trafić do bibliotek publicznych. 3,5 mln zł mają natomiast otrzymać czasopisma literackie. W programie nie uwzględniono jednak żadnych pieniędzy dla księgozbiorów szkolnych. Po protestach bibliotekarzy resorty kultury i edukacji próbują łatać program. Już w tym roku dodatkowe 6 mln zł przekazano bibliotekom publicznym, które współpracują z placówkami oświatowymi.

Dlaczego od początku nie zapisano tego w programie? Winny okazał się brak współpracy między resortami. - Minister kultury ma prawo przekazywać środki na działalność instytucji kulturalnych, w tym bibliotek publicznych, nie może natomiast finansować działalności bibliotek szkolnych, będących placówkami oświatowymi - wyjaśnia rzecznik resortu kultury, Maciej Babczyński.

MEN i MKiDN pracują teraz nad tym, by do programu jednak dołączono kolejny priorytet – „Zakup nowości wydawniczych oraz modernizacja infrastruktury bibliotek szkolnych i pedagogicznych”. Choć oba resorty solidarnie zapewniają, że prace są już zaawansowane, nie podają konkretów. Nie wiadomo więc, ani ile pieniędzy trafi do szkolnych wypożyczalni, ani kiedy zostaną dofinansowane.

- Takie zapewnienia słyszymy od roku – przekonuje Juliusz Wasilewski, redaktor naczelny miesięcznika „Biblioteka w Szkole” i wylicza, że wypożyczalnie w szkołach powinny mieć zapisane w programie co najmniej takie samo finansowanie jak publiczne. Czyli, jak wynika z naszych wyliczeń, tylko w tym roku 73 mln zł. – Bibliotekarze muszą mieć pieniądze na zakup nowości i prenumeratę czasopism. Dziś wielu z nich nie dostaje żadnych pieniędzy od dyrektorów, musi więc podpierać się prośbami do rady rodziców. Zwykle środków starcza tylko na uzupełnienie lektur – mówi.

Wielu nauczycieli uzupełnia zbiory na własną rękę – prosi o dary wydawnictwa, urządza kiermasze. Taka działalność wymaga jednak czasu, a ten również jest bibliotekarzom ograniczany. Samorządy wiedzą, że prowadzone przez nie placówki muszą mieć wypożyczalnie, ale oszczędzają na nich jak mogą. – Zapewniają w nich ułamek etatu i sprawiają, że uczniowie mają dostęp do księgozbioru przez pięć godzin w tygodniu. To zdecydowanie za mało – przekonuje Wasilewski.

Ubogie księgozbiory mają też dalsze konsekwencje. Sprawiają, że nauczyciele – choć mogą - nie sięgają na lekcjach po inne książki, niż te ze ścisłego kanonu. Dla 74 proc. dostępność w szkolnej wypożyczalni jest najważniejsza przy wyborze omawianej lektury.