Biblioteka w szkole Biblioteka w szkole
Szukaj: 
Aktualny numer 10/13
Na skrĂłty
Aktualny numer
Prenumerata i zakup numerĂłw archiwalnych
Archiwum
Zawartość wszystkich numerów "BwS"
w programie MOL
Wyszukiwarka
Informacje dla autorĂłw
Sklep internetowy
Bibliografia materiałów repertuarowych dla szkół
Bank przydatnych
materiałów
Partnerzy
Galeria bibliotekarzy
KONTAKT
"Biblioteka w Szkole"
00-950 Warszawa
skr. pocztowa 109
email:
bws@sukurs.edu.pl
tel./fax 0-22 832 36 12
tel. 832 36 11
Dlaczego Terakowska niezwykłą pisarką była

"Wiesz, oni umierają nie po to, abyśmy o nich szybko zapomnieli, ale żebyśmy pamiętali" - napisała Dorota Terakowska w jednym z e-maili do mnie, podsumowując rozmowę o śmierci bliskich. A teraz ona sama jest już po drugiej stronie. Nieobecna tylko ciałem. Ciągle jednak tutaj. Istnieje każdym słowem, które odkrywa właśnie nowy czytelnik jej powieści, tym samym, które czyta po raz kolejny wielbiciel jej pióra. Będzie istnieć w każdym momencie, który poświęcą na lekturę jej dorobku czytelnicy przyszli. Ci, którzy mogą czytać wszystko po raz pierwszy i - zachwyceni - chłonąć każde słowo. Nie wątpię, że tak będzie.

Bo co to była za Pisarka!

Bo co to jest za Twórczość!

Nie leży w mojej gestii grzmienie zza katedry, podobne Gombrowiczowskiemu nauczycielowi, zmuszające uczniów do twierdzenia, że - parafrazując - Terakowska wielką pisarką była. Nie trzeba by mi było nawet przekonywać młodych czytelników o kunszcie jej pisarstwa - wszak sami będąc go świadomi, zaliczyli Córkę Czarownic do Złotej Dziesiątki Najlepszych Książek Lat Dziewięćdziesiątych[1], podobnie jak wcześniej - Władcę Lewawu - do Najlepszych Książek Lat Osiemdziesiątych[2]. A i starszych czytelników również przekonywać nie trzeba. Wystarczy zajrzeć na stronę internetową pisarki, by unaocznić sobie, jak bardzo cenią oni jej powieści i co one im dają. Chcę tylko wskazać na kilka cech charakterystycznych, które według mnie mogą (w odczuciu innych wcale nie muszą) przesądzać o niezwykłości (nie boję się użyć takiego słowa) pisarstwa Terakowskiej.

Podejmowała autorka w swoich utworach odwieczne kwestie dotyczące działań ludzkości i sensu życia człowieka. Cała literatura piękna jest przecież niczym innym, jak tylko próbą "rozpoznania" tej istoty, obszaru, w którym się porusza i tego, który pozostanie jej niedostępny. Młody czytelnik jej powieści, choć z ubogim jeszcze i bezkrytycznym zasobem doświadczeń literackich (i życiowych), rozumie, że te światy, wartko płynąca akcja, poczynania bohaterów, kryją więcej, niż tylko niezwykłą opowieść. Wyczuwa intuicyjnie, że mowa jest tu o czymś niebagatelnym, o czymś niesłychanej wagi. Jej książki to zbiór prawd tyleż uniwersalnych, co niezbywalnych. Pomimo ich obecności, udało się Terakowskiej

uciec od banalizowania.

Nie ma też w powieściach nużącego moralizatorstwa czy natrętnego dydaktyzmu. Treści te "przemycane" są niezwykle sprawnie. Wkomponowane w wątki fantastyczne, formują się razem z nimi w wielce sugestywne wizje, które i młodzież zachwycą, i dorosłego wzruszą. I w tym jej niewątpliwa umiejętność. Pisarka nie pobłażała utworom, nazywanym przez nią "hamburgerami" - takim, po których przeczytaniu nie pozostaje w człowieku żaden ślad[3].

. Sama pisała powieści w taki sposób, że nie można wraz z przewróceniem ostatniej kartki, wszystkiego nagle miękko i łagodnie zepchnąć w mroki niepamięci, przygotowując świeży umysł na "wczytanie" kolejnych książek. Terakowska nie pozwala czytelnikowi zapomnieć o tym wszystkim chociażby dlatego, że swoimi baśniami - opowieściami wzrusza. Łatwiej wyrzucić przecież z pamięci same fakty, słowa i zdania z książki, niż wzruszenia, towarzyszące tej książki czytaniu.

Rzecz kolejna: odmieńcy. To, jaką zdolność im przypisuje - zmiany świata, to, o jaki szacunek dla nich apeluje i jak bardzo ich nobilituje, zastanawia. I zachwyca tych, którym przed oczy dotychczas kładziono jako dobrych takich bohaterów, co to ładni, układni i konformistyczni. Sama autorka nigdy taka nie była i pragnęła, by - jeżeli nie ma w ludziach odwagi, by podjąć przeciwstawne zachowania, to - przynajmniej nie zamykać się na tę inność. Według niej: "Bez odmieńców nasz świat stałby w miejscu."[4] Ubolewała pisarka nad tym, że wychowuje się dziecko na człowieka, "(…) który umie wtopić się w tło i zawsze dopasować do okoliczności."[5] Ona sama kazała mu walczyć, nie poddawać się pętającym wszystkich konwenansom, nie pozwalała pozostać biernymi na sprawy tego świata, które koniecznie trzeba załatwić. Jej książki to taka "nauka buntu" - niezgody na otaczający świat, jeżeli zły, i pragnienia, by ten świat odmienić, jeżeli można. Co ciekawe, jest w Warszawie psychoterapeutka dziecięca, która w leczeniu pacjentów wykorzystuje książki Doroty Terakowskiej[6].

Starała się uwrażliwić czytelnika na pierwotność związaną z Matką Ziemią, do której przynależy i z której według niej wywodzi się magia. Chciała przypomnieć o utraconych umiejętnościach wsłuchiwania się w głos przyrody, zapomnianych, wypartych przez wrzask cywilizacji. Zdawała sobie sprawę, że jej wołanie jest słabe, ale chciała wierzyć, że nie będzie głosem wołającego na puszczy.

"Udzielanie słusznych odpowiedzi wydaje się nam bardziej doniosłe niż stawianie słusznych pytań" - pisze Erich Fromm. Nie odnosi się to stwierdzenie do autorki, która w swoich książkach te pytania tylko mnoży. Jej literatura nie przynosi żadnych odpowiedzi, pytania pozostają otwarte, dając czytelnikowi możliwość, by je przechwycić i rozpocząć własne z nimi poszukiwania: by go zaktywizować. Nie ma w powieściach Terakowskiej gotowej recepty na życie, bo jak sama mówiła: "Żyjemy między innymi po to, aby szukać i stawiać pytania, a w o wiele mniejszym stopniu po to, aby coś znaleźć i otrzymać odpowiedzi."[7]

Pozostaje jeszcze strona formalna opisywanej twórczości. Gładki, barwny język, piękna polszczyzna, ujmująca prostotą sformułowań. Płynność opisu i opowiadania, umiejętność potęgowania napięcia i sprawnego go rozładowania. Niekonwencjonalne rozwiązania fabularne, finezyjność w tworzeniu świata fikcji. Stara się przywrócić do tego wiarę w kreacyjną moc słów, przypomnieć o ich pierwotnym znaczeniu, nadać im utraconą z czasem wartość. Uwzniośla ich wagę. U niej prawo staje się Prawem, rozum - Rozumem, moc - Mocą.

Niełatwo napisać coś nowego w dobie, w której

wydaje się, że wszystko zostało już napisane.

Zwłaszcza w tak eksploatowanym gatunku, jakim jest fantastyka. Ale Terakowskiej to się udało. Wychodząc od rozwiązań tradycyjnych (fantasy), wypracowała swój własny gatunek, nazywany przez nią i znajomych "fikcją metafizyczną" [8]. Czary i magia, które stosowała, nie są inne od wykorzystywanych w literaturze wcześniejszej, wręcz przeciwnie, chętnie przejmowała sprawdzone już metody. Ale łączyła nad nimi konstrukcje utkane z bujnych fantazji i wewnętrznych wizji - oryginalnych, śmiałych, często zaskakujących. Chciałoby się zapożyczyć wyrażenia od Jolanty Hartwig-Sosnowskiej, by nazwać to wszystko "wyobraźnią bez granic".

Fenomen jej pisarstwa ma przyczynę w tym jeszcze, że otwiera czytelnikowi oczy na cudowność. Tę prostą, niejako naturalną, przyrodniczą, a nie tę kojarzoną z wróżką wpatrującą się w szklaną kulę. Porywa autorka obecnego w wędrówkach po jej światach i unosi ciut nad ziemię, tyle akurat, by pomóc mu dojrzeć te wszystkie niezwykłości, które nas otaczają, a które on przegapiał stąpając ciężko po ziemi. Zdaniem Terakowskiej wielka jest "(…) wiara w to, że magia pomoże coś rozwiązać."[9] (I to niewątpliwie jedna z przyczyn popularności jej pisarstwa). Dlatego dobrze, gdy zyskają tę wiarę płynącą z książek pisarki chorzy na białaczkę, rodziny chorych na autyzm czy zespół Downa. Nawet pomimo tego, że utwory pisarki zazwyczaj kończą się nieszczęśliwie.

Przeglądam książki Doroty Terakowskiej wydane przez Wydawnictwo Literackie i mam ochotę krzyczeć: nie ufać etykietkom! Te krótkie, zachęcające (?) notki na okładkach rażą banałami, niezgodnością z prawdą. Nie są w stanie oddać treści i tej treści kunsztu, nie są zapowiedzią przeżyć, które gwarantują teksty pisarki. Sugerując się tymi notatkami można - pomimo, że mają zachęcić i do czytania przekonać - odłożyć książki z powrotem na półkę. "Czy człowiek może zmienić własne życie?" - wydaje się wołaniem z obwolut bestsellerowych poradników psychologicznych. I owszem, może w ten sposób zachęcić takich, którzy przeczytają teksty autorki jak "fajne" książki, a odbiorą je co najwyżej na poziomie mimetycznym. Pytań stawianych przez nią pewnie sobie nie zadadzą.

To, co pisała, nabrało takich, a nie innych kształtów pod wpływem określonego typu wrażliwości. Ta wrażliwość pozwoliła dostrzegać jej wydarzenia, chwile i momenty pełne cudowności i tajemnic, które istnieją obok nas, ale nie każdy potrafi je dojrzeć. (Dla niektórych, nic cudownego w nich po prostu nie ma.) I dlatego nazywam twórczość Terakowskiej - tak na własny użytek - "literaturą oczu otwartych". Czytając ją ponownie, zastanawiam się tylko, czy nie raczej: "literaturą oczu szeroko otwartych".

Izabela Tumas
bibliotekarka w Gimnazjum nr 3 w Będzinie

[1] Zob.: "Guliwer" 1999, nr 6, s. 77.
[2] D. Terakowska: Władca Lewawu. Kraków 1998, s. 4 okładkowa
[3] Zob.: Dorota Terakowska mówi o swoich książkach.
[4] D. Terakowska: Nauka buntu. "Nowe Książki" 1996, nr 6, s. 8.
[5] Tamże.
[6] Zob.: Dorota Terakowska mówi o...
[7] Krzysztof Lisowski, poeta, rozmawia z Dorotą Terakowską: Od "literatury przejścia" do... ?".
[8] Zob.: Rozdział pracy pod tytułem Samotność Bogów: baśń nie nowa i nie stara.
[9] Wszystko odwrócić. Z Dorotą Terakowską rozmawia Zofia Beszczyńska. "Nowe Książki" 2000, nr 3, s. 76.

Powrót